FoodCrafters Rzeszów

Prowadzenie własnej działalności w tych niepewnych czasach to spore wyzwanie. Przekonali się o tym właściciele FoodCrafters, którzy praktycznie z dnia na dzień musieli zmienić pomysł na funkcjonowanie swojego lokalu. Udało nam się porozmawiać z założycielami tego miejsca- panem Kamilem oraz panem Markiem, którzy opowiedzieli nam więcej na temat całej działalności.


FoodCrafters to miejsce założone przez dwóch przyjaciół, którzy z gastronomią są związani już od wielu lat: – „Poznaliśmy się ponad 8 lat temu w jednym z podrzeszowskich hoteli gdzie razem pracowaliśmy jako kucharze. Tam spędziliśmy kilka lat po czym nasze drogi się rozeszły. Cały czas jednak związani byliśmy z gastronomią. Jeden z nas wyjechał za granicę, a drugi otworzył swój biznes w Rzeszowie. Po jakimś czasie wpadliśmy na pomysł żeby połączyć siły i stworzyć coś wspólnego tutaj na miejscu” – mówi jeden z właścicieli.


Założyciele FoodCrafters skupili się na żywieniu pracowników w formie dostarczanych dań obiadowych: -„Obsługiwaliśmy różne firmy. Jedną z pierwszych był Zakład Karny w Rzeszowie, ale dostarczaliśmy też posiłki m.in. do firm informatycznych, przedszkoli czy żłobków. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie musieliśmy się nawet bardzo reklamować, bo dobre opinie w zakładach pracy przynosiły nam kolejnych kontrahentów. Ilość wydawanych posiłków była na tyle duża, że postanowiliśmy zmienić naszą dotychczasową kuchnię na coś większego.”


Obecnie FoodCrafters mieści się na ul. Ćwiklińskiej 2 w budynku Uniwersytetu Rzeszowskiego: -„Dowiedzieliśmy się o tym miejscu i udało nam się wygrać przetarg na wynajęcie powierzchni. Jest tutaj sporo miejsca, ale całość wymagała kapitalnego remontu. Budynek nie jest nowy, a w tym miejscu kiedyś znajdowała się stołówka, która chyba nigdy nie była remontowana. Prace w tym miejscu zaczęliśmy we wrześniu 2019 roku, a otwarcie nastąpiło w połowie października.”- wspomina pan Kamil


Nowa lokalizacja sprawiła, że właściciele oprócz obsługiwanych firm skupili się na żywieniu obecnych na miejscu studentów: -„Stworzyliśmy miejsce, którego tutaj brakowało. Przygotowaliśmy ofertę, która była nowoczesna, różnorodna, smaczna i dostosowana do studenckiego życia oraz budżetu. W ofercie mieliśmy m.in. bar sałatkowy w którym każdy mógł stworzyć sałatkę według własnego uznania, różnego rodzaju rameny czy orientalne dania gotowe. Wszystkie potrawy były tak przygotowane, że można było zjeść je na miejscu na ciepło, lub np. zabrać na wynos i odgrzać w dowolnej chwili w akademiku. Otrzymywaliśmy bardzo pozytywne opinie oraz komentarze, co dało nam odpowiedź na pytanie czy to co robimy sprawdza się w tym miejscu.”


Wszystko zostało przerwane praktycznie z dnia na dzień przez ogłoszenie pandemii związanej z koronawirusem: -„Przed pandemią wszystko wyglądało bardzo dobrze. Mieliśmy swoich stałych klientów w obsługiwanych firmach, do tego z tygodnia na tydzień przybywało zadowolonych studentów. Wszystko rozwijało się na tyle dobrze, że otworzyliśmy również taki punkt w głównym budynku URZ przy ulicy Pigonia. Dziennie wydawaliśmy nawet 1400 posiłków, które na jednej zmianie przygotowywało nawet 20 osób! Wszystko to działało na ogromną skalę, a z dnia na dzień wszystko zostało przerwane. Szkoły oraz uczelnie zostały zamknięte, a większość firm przeszła na pracę zdalną. Można powiedzieć, że jedną decyzją straciliśmy większość naszych klientów. Nowy punkt na ul. Pigonia funkcjonował tylko przez 6 dni po czym musiał zostać zamknięty mimo, że w remont zainwestowaliśmy sporą gotówkę. Zmusiło nas to do szybkich i radykalnych zmian.”


Cały dotychczasowy plan biznesowy przestał funkcjonować i właściciele musieli dostosować się do obecnego rynku: -„Postanowiliśmy, że zostajemy z cateringami, ale będą one również dostępne dla klienta indywidualnego. Wprowadziliśmy obiady abonamentowe, które można zamawiać na dowolny dzień, lub wykupić taki pakiet na cały tydzień z góry. Musieliśmy się też nauczyć całego marketingu. Stworzyliśmy ulotki reklamowe, bardziej skupiliśmy się na reklamie w internecie. Wszystko po to żeby trafić do nowej grupy odbiorców.”


Również potrawy zmieniły się w porównaniu do tych, które lokal oferował przed pandemią: -„Wprowadziliśmy abonamentowe obiady, o których wspominałem już wcześniej, ale szukaliśmy też czegoś czego nie ma w Rzeszowie, coś co może do nas przyciągnąć nowych klientów. Mamy więc w ofercie kurczaki z rożna, które były bardzo popularne ładnych kilka lat temu, a teraz bardzo ciężko je dostać. Mamy kanapki z kotletem schabowym, które stają się prawdziwym hitem. Ze „starego” menu zostawiliśmy rameny, które można komponować w kilku wariantach. Posiadamy też bardzo ciekawe pizzerinki, oraz gotowe zestawy grillowe, które są już zamarynowane i gotowe do wrzucenia na ruszt. Wszystko to dostępne na miejscu w lokalu na ul. Ćwiklińskiej 2 lub w formie dostawy na wskazany adres.”


Szybkie zmiany oraz dostosowanie się do nowego rynku to przede wszystkim zasługa pasji jaka drzemie we właścicielach FoodCrafters. Pan Kamil oraz Marek to pasjonaci, którzy w gastronomii przechodzili przez różne szczeble kariery i są gotowi do pracy na każdym stanowisku: -„Można powiedzieć, że zajmujemy się tutaj praktycznie wszystkim. Na każdym etapie pracy jesteśmy gotowi do działania. Zajmujemy się zarządzaniem, logistyką, kontrahentami, ale jeżeli jest taka potrzeba to pracujemy na kuchni czy nawet rozwozimy zamówienia do naszych klientów.”


Jakie plany na przyszłość mają założyciele FoodCrafters? -„To wszystko zależy od sytuacji w kraju, na którą niestety nie mamy wpływu. Na pewno będziemy chcieli trafiać teraz do nowych klientów. Czekamy na opinie o naszym nowym menu, chociaż już powoli dochodzą pozytywne głosy które bardzo nas cieszą. Cały czas staramy się rozwijać i działać na tyle na ile możemy. Ciężko jest cokolwiek zaplanować na przyszłość, bo jak pokazał nasz przykład czasami z dnia na dzień wszystko obraca się o 180 stopni. Robimy to co kochamy i mamy nadzieję, że wszystko wróci do normy.”


Korzystając z okazji spróbowaliśmy kilku potraw w nowego menu. Skupiliśmy się na potrawach i smakach, których nigdy wcześniej nie jedliśmy. Zaczęliśmy od ramenów, które okazały się być bardzo sycące. Znajduje się w nich tyle dodatków, że spokojnie mogą zastąpić dwudaniowy obiad. Trzy główne „bazy” oraz dwa buliony można dowolnie komponować według własnych upodobań. Pizzerinki to propozycja dla osób, które nie lubią nudy. Chociaż w menu znajdują się tylko 3 rodzaje, to każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego. Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji jeść pizzy na której znajduje się m.in. confitowany plaster ziemniaka, beszamel, dojrzewający ser czy gruszka. Całość okazała się bardzo smaczna. Prawdziwym hitem okazały się pajdy rzeszowskie, czyli kanapki z kotletem schabowym. Jest to potrawa z którą nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, a szkoda. Głównym składnikiem tych kanapek jest oczywiście kotlet schabowy, a trzy różne pajdy różnią się dodatkami. Są ogromne, pyszne, sycące i w bardzo dobrej cenie. Ciężko się od nich oderwać i na pewno mogą rywalizować z najlepszymi burgerami na rynku. Wszystkie potrawy, których spróbowaliśmy okazały się być bardzo dobrze przyrządzone. Widać, że każde danie zostało przemyślane i skomponowane w idealny sposób. Już nie możemy doczekać się kolejnej wizyty w tym miejscu 🙂